“W USA wykonano 35 tysięcy otworów gazu łupkowego. Nigdzie nie doszło do skażenia środowiska”
Gaz łupkowy jest
bezpieczny
Jest Pan prekursorem poszukiwań w Polsce złóż niekonwencjonalnego gazu łupkowego. Jak z dzisiejszej perspektywy ocenia Pan stan poszukiwań "błękitnego polskiego złota"?
- Sprawa nabrała dużego rozmachu, a dotychczasowe wiercenia zapowiadają wielkie odkrycia oraz odsłaniają przed Polską perspektywy rozwojowe. Odkrycie dużych zasobów gazu łupkowego, których wielkość jak na razie możemy tylko szacować, pozwoliłoby na uniezależnienie się Polski od importu niezwykle ważnego surowca energetycznego. Mimo że niekonwencjonalny gaz łupkowy jest od niedawna wydobywany (dotychczas tylko w USA), stał się już jednym z podstawowych surowców energii. Choć nie różni się on składem od gazu konwencjonalnego, jego wydobycie jest nieco trudniejsze i droższe. Wyniki wierceń poszukiwawczych w Polsce, jakkolwiek nadal niecałkowicie znane, wydają się bardzo pozytywne, dlatego ogromnie się cieszę, że mogłem się jeszcze w ten sposób przysłużyć mojej Ojczyźnie.
Szacunki amerykańskiej Agencji Informacji o Energii mówiły, że Polska ma 5,3 bilionów m3 gazu łupkowego. Potwierdza Pan te dane?
- Mówię ogólnie o wynikach dotychczasowych poszukiwań. Bo bardzo ważne jest już samo to, że w poszukiwania gazu łupkowego w Polsce zaangażowały się wielkie korporacje energetyczne, nie tylko amerykańskie, ale również Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo SA (PGNiG) oraz inne krajowe i zagraniczne firmy. Już wstępne wiercenia poszukiwawcze potwierdzają, że szanse odkrycia wielkich złóż gazu w Polsce są bardzo duże. Wskazują na to m.in. zawartość węgla organicznego oraz inne również bardzo ważne właściwości skał łupkowych. Dobre są również takie parametry, jak: grubość, miąższość serii łupkowej (tzn. grubość warstwy skał łupkowych), twardość tych skał i ich szczelinowatość. To te wyniki są dla firm energetycznych wielką zachętą do poszukiwań gazu łupkowego w Polsce.
Jednak niektórzy europejscy politycy i organizacje najchętniej zakazałyby tych poszukiwań pod pretekstem negatywnych skutków dla środowiska. Komisja Europejska zamówiła nawet raport na temat skutków eksploatacji gazu łupkowego. Takie obawy są uzasadnione czy raczej motywowane politycznie?
- W Europie wynika to przede wszystkim z obaw przed potencjalną konkurencją ze strony polskiego gazu. Politycy straszą także społeczeństwa jakimiś negatywnymi skutkami eksploatacji tego gazu dla środowiska. Osobiście uważam, że chodzi o to, aby stworzyć klimat do ustanawiania przepisów utrudniających poszukiwania niekonwencjonalnych zasobów błękitnego paliwa. Niektórym chodzi też o to, by Polska nie uniezależniła się od dostaw gazu ze Wschodu i nie stała się konkurencyjnym dostawcą tego surowca na rynek europejski. A przecież w rzeczywistości gospodarczej nośniki energii pełnią funkcję czegoś w rodzaju krwiobiegu dla gospodarki każdego kraju i są niezwykle ważne dla jego egzystencji. Tak jak człowiek nie może żyć bez krwi, tak normalny tryb życia ludności, gospodarowania i rozwój kraju stają się niemożliwe bez energii. A gaz jest jednym z podstawowych surowców energetycznych.
Tak jak człowiek nie może żyć bez krwi, tak normalny tryb życia ludności, gospodarowania i rozwój kraju stają się niemożliwe bez energii.
Raport Departamentu Energii USA rozprasza obawy o negatywny wpływ eksploatacji gazu łupkowego na środowisko naturalne?
Z tego, co wiem, raport wskazuje, że jeśli spełnione są określone warunki eksploatacji tego gazu, nie powoduje to ani zanieczyszczenia środowiska, ani wód gruntowych. Najlepszy dowód na to, że gaz łupkowy jest bezpieczny, stanowi fakt, że w samych Stanach Zjednoczonych wykonano dotąd ponad 35 tys. otworów wiertniczych poszukiwawczych i produkcyjnych gazu łupkowego. Nie stwierdzono, aby doprowadziło to do skażenia środowiska naturalnego. Ponadto wiercenia poszukiwawcze wykonywano i nadal się wykonuje nawet na terenach znajdujących się w obrębie samych miast, np. w obrębie miasta Fort Worth w Teksasie, gdzie jest ponad 2 tys. otworów wiertniczych, obecnie produkcyjnych.
Ekolodzy twierdzili, że właśnie tam doszło do skażeń ujęć wody.
Nie doszło tam do żadnych skażeń ujęć wody gazem łupkowym! Trzeba też pamiętać, że w Polsce wody gruntowe normalnie występują nie głębiej niż 200 do 300 m poniżej poziomu gruntu. Głębiej najczęściej występują wody naturalnie zmineralizowane. Wody te bez specjalnego uzdatniania nie nadają się do spożycia, nawadniania ani innych celów. Tymczasem serie skalne zawierające gaz łupkowy w Polsce występują na głębokościach poniżej 2 tys. metrów. W przeszłości przez wiele lat prowadziłem zajęcia z hydrogeologii i wykonałem wiele ekspertyz hydrogeologicznych. Dlatego znam warunki geologiczne występowania wód gruntowych i głębinowych zarówno w Polsce, Libii, Egipcie, jak i w USA.
Co w takim razie w rzeczywistości pokazują upubliczniane w internecie filmy straszące ludzi gazem łupkowym?
W normalnych warunkach terenowych i geologicznych gaz łupkowy nie powoduje skażenia ujęć wodnych. Straszenie jego szkodliwością jest bardzo chwytliwe, bo wykorzystuje się niewątpliwie słuszną wrażliwość wszystkich konsumentów wody pitnej na jej jakość, zwłaszcza tej, która trafia do kranów kuchennych. Płyn używany do szczelinowania hydraulicznego i wydobywanie gazu łupkowego są całkowicie oddzielone od pitnych wód gruntowych. Płyn w wierceniach gazowych, nazywany płuczką wiertniczą, w ponad 90 proc. składa się z wody i piasku. Sama płuczka nie jest szkodliwa dla środowiska. W rzeczywistości nieszkodliwa jest również płuczka z dodatkiem od pół do kilku procent chemikaliów. Płuczka taka w czasie krótkotrwałego szczelinowania jest wtłaczana w szczeliny i spękania międzyłupkowe. Szczeliny te pod wielkim ciśnieniem płuczki są otwierane i płuczka wnika w nie. Po ustąpieniu ciśnienia płuczka wypływa, ale piasek pozostaje i "otwiera" szczeliny skalne, uwalniając z nich gaz, który dopływa do otworu wiertniczego. Ilość i skład chemiczny dodawanych do płuczki wiertniczej chemikaliów, modyfikowane w zależności od fizykochemicznych właściwości skał łupkowych, stanowią tajemnicę technologiczną każdej firmy wiertniczej i naftowej. Mimo to w USA pod presją potrzeby ochrony środowiska niektóre stany (m.in. Colorado) wymogły na firmach naftowych zgodę na publiczne ujawnienie pełnego procentowego składu chemicznego płuczki wtłaczanej do hydraulicznego szczelinowania.
Jak amerykańskie społeczeństwo ocenia eksploatację gazu łupkowego?
W rzeczywistości w USA mieszkańcy terenów, na których zostały odkryte i eksploatuje się złoża gazu łupkowego, są z tego bardzo zadowoleni. Właściciele terenów gazonośnych mający również prawa do tych zasobów [w USA właścicielem zasobów jest osoba, do której należy grunt - red.], na których prowadzi się wydobycie, mogą mieć udział w często niebagatelnych zyskach z eksploatacji gazu. Wydobycie jest też korzystne dla wszystkich amerykańskich konsumentów, ponieważ kilka lat temu, po rozpoczęciu eksploatacji gazu łupkowego, ceny surowca znacząco spadły. Dziś w USA wszyscy konsumenci gazu płacą za niego 3-5 razy mniej niż konsumenci w Polsce. Dzieje się tak tylko dlatego, że większość gazu w Polsce jest importowana z Rosji, która dyktuje ceny swoim odbiorcom, bo w Europie ma niemal monopol na jego dostawy.
Wydobycie jest też korzystne dla wszystkich amerykańskich konsumentów, ponieważ kilka lat temu, po rozpoczęciu eksploatacji gazu łupkowego, ceny surowca znacząco spadły.
Jak eksploatacja gazu łupkowego w Polsce zmieni rynek energetyczny w Europie?
Z normalnych złóż gazu konwencjonalnego surowiec ten wydobywa się zwykle przez kilkanaście lat. Natomiast eksploatacja niekonwencjonalnego gazu łupkowego może trwać krócej. W Polsce przyjmuje się, że ok. 10-15 lat zajmą przygotowania do przemysłowego wydobycia gazu, choć moim zdaniem nastąpi to już dużo wcześniej, w ciągu kilku lat. W USA na niektórych obszarach produkcja gazu łupkowego uruchamiana jest właśnie w takim czasie. Jeśli chodzi o wielkość produkcji, to dla Polski najważniejsze jest to, że sama będzie mogła wstrzymać import gazu, ponieważ będzie samowystarczalna. Cena tego surowca dla klientów detalicznych, a także dla przemysłu, niewątpliwie znacząco spadnie. Może to doprowadzić do spadku cen na europejskim rynku, więc także spadku zarobków firm sprzedających gaz w Europie. Istotne jest również to, że w Polsce jest dobry klimat inwestycyjny dla inwestorów zagranicznych. To również sprawia, że duże inwestycje i pieniądze trafiają właśnie nad Wisłę.
Dla kogo przede wszystkim polski gaz może stanowić konkurencję? Komisja ds. Energii i Zmian Klimatu brytyjskiej Izby Gmin widzi w Polsce rywala i chce monitorować nasze poszukiwania...
Tak, to są bardzo niepokojące doniesienia. Ewidentnie widać tu również motywy polityczne. Chodzi m.in. o obawy przed konkurencją dla budowanego na dnie Morza Bałtyckiego rosyjsko-niemieckiego Gazociągu Północnego. Z tego rurociągu gaz ma odbierać także Wielka Brytania. Ponadto Brytyjczycy obawiają się konkurencji dla swoich producentów i importerów. Tymczasem polski gaz łupkowy nieprędko będzie stanowił konkurencję na europejskim rynku. Ci, którzy się go obawiają, próbują jednak uprzedzić swoimi działaniami taką konkurencję.
Ale Brytyjczykom kończą się zasoby gazu, więc i tak będą skazani na import. Dlaczego nie chcą kupować gazu z dodatkowego źródła z Polski?
Wiadomo, że zasoby ropy naftowej i gazu konwencjonalnego na Morzu Północnym są eksploatowane już od kilkudziesięciu lat. Mimo że nadal są tam odkrywane nowe pola naftowe, złoża są bliskie wyczerpania. Dlatego uważam, że już wkrótce Wielka Brytania może być zaopatrywana surowcem z Gazociągu Północnego. Drugim, może jeszcze ważniejszym motywem Brytyjczyków, jest uprzedzenie do ewentualnego gazu z Polski, ponieważ liczą na to, że sami będą eksploatować gaz łupkowy, także z obszaru Morza Północnego. Ale na ten potencjalny gaz trzeba będzie poczekać o wiele dłużej niż na bardziej realny gaz z Polski.
Komisja brytyjskiej Izby Gmin wykazuje się wyjątkową hipokryzją. Z jednej strony zachęca rząd do ulg podatkowych dla inwestorów wydobywających gaz łupkowy spod dna Morza Północnego, z drugiej - wmawia, że eksploatacja tego surowca grozi skażeniem środowiska. Przecież to poszukiwania pod dnem morskim są bardziej niebezpieczne.
Tak, jest to rzeczywiście przykład ewidentnej hipokryzji. To prawda, że wiercenia na morzu są o wiele kosztowniejsze i potencjalnie groźniejsze dla środowiska niż wiercenia na lądzie. Ale jeśli chodzi o możliwości techniczne, to one niewiele różnią się od wierceń na lądzie. Problemem są raczej dużo większe koszty poszukiwań na morzu. Duże są bowiem koszty platform wiertniczych i prowadzonych z nich wierceń poszukiwawczych i produkcyjnych. Dlatego aby opłacało się wydobywać gaz pod dnem morskim, zasoby gazu muszą być ogromne. Odnośnie do wierceń na morzu warto zauważyć, że według informacji "World Oil" (luty 2011), najgłębsze wiercenie na morzu zostało wykonane przez ExxonMobile w ubiegłym roku na koncesji Sachalin-1. Osiągnięto tam głębokość 12 341 m, po czym otwór został przedłużony wierceniem poziomym na odległość 11 472 metrów. To pokazuje, że wiercenia, również na morzu, w tym także poziome na dużą odległość, są dziś możliwe technicznie! Oby tylko zasoby gazu były odpowiednio wielkie i ekonomicznie opłacalne do eksploatacji.
To pokazuje, że wiercenia, również na morzu, w tym także poziome na dużą odległość, są dziś możliwe technicznie!
Zaoferowanie przez Polskę większej partii gazu na europejski rynek i spadek cen surowca podważałyby sensowność wydobycia gazu łupkowego z Morza Północnego?
Uważam, że nie. W takim przypadku powtarzam - wielkość zasobów gazu, koszt jego poszukiwań i eksploatacji, a w rezultacie ich opłacalność w kontekście konkurencyjnych cen różnych dostawców surowca na rynku europejskim będą głównymi czynnikami decydującymi o sensowności poszukiwań i wydobycia gazu łupkowego z dna Morza Północnego.
Skoro dziś są możliwości techniczne eksploatacji gazu łupkowego pod dnem morskim, dlaczego polskie spółki mające koncesje na Bałtyku ociągają się z takimi planami? Niedawno Lotos Petrobaltic przyznał, że nawet nie planuje w najbliższej przyszłości odwiertów na morskich koncesjach gazu niekonwencjonalnego, bo "nikt na świecie nie wydobywa jeszcze gazu ze złóż niekonwencjonalnych na morzu”...
W ubiegłym roku uczestniczyłem w konferencji na temat zasobów surowców energetycznych na Morzu Bałtyckim, w której brali udział także przedstawiciele Lotosu Petrobalticu. Prezentowali oni wyniki jednego z odwiertów wykonanego niedawno na ich koncesji na Bałtyku. Na moje pytanie o wydajność gazu z odwiertu przez warstwę łupków przewierconych powyżej horyzontu produkcyjnego prelegent odpowiedział, że obecności gazu w łupkach nie badano. To pokazuje, jak sceptycznie władze wyżej wymienionej spółki podchodziły przynajmniej do ubiegłego roku, do poszukiwań niekonwencjonalnych zasobów gazu łupkowego na Bałtyku. Tymczasem na tym obszarze są niewątpliwie możliwości odkrycia dużych zasobów tego surowca, a także ropy naftowej. Mam na ten temat wiedzę, ponieważ osobiście z doświadczonym amerykańskim geologiem naftowym wykonywaliśmy w 1991 r. studium ekonomicznej opłacalności eksploatacji Pola Naftowego B-3 na Bałtyku. Tymczasem wcześniejsza ocena tego złoża przez ekspertów ówczesnego Petrobalticu była negatywna, ponieważ zasoby ropy naftowej uważane były za nieopłacalne do uruchomienia produkcji. Jednak po naszej ocenie ekonomicznej złoże to od 1994 r. jest eksploatowane [Petrobaltic wydobywa tam ropę i gaz konwencjonalny - red.].
Ze względu na nieufność polskich firm do niekonwencjonalnych złóż gazu szukał Pan chętnych do poszukiwań gazu łupkowego wśród inwestorów zagranicznych?
Wówczas PGNiG, a także inne polskie firmy naftowe nie miały doświadczenia w poszukiwaniach gazu łupkowego. Wykonanie odwiertów poszukiwawczych tego rodzaju surowca na dużą skalę w wielu różnych obszarach Polski to wielkie wyzwanie, przede wszystkim finansowe. Polska już zyskała na otwarciu na inwestorów zagranicznych. Także dzięki temu, że uda się zbadać polskie zasoby surowców energetycznych, minimalizując własne koszty i ryzyko takich poszukiwań. W przypadku głębokich wierceń, szczególnie poszukiwawczych - zarówno ropy, jak i gazu - te koszty i ryzyko są ogromne. Poszukiwania finansowane przez inwestorów zagranicznych przyczynią się przede wszystkim do dokładniejszego zbadania i rozpoznania wgłębnych geologicznych struktur Polski. Trzeba również mieć na uwadze, że każdy odwiert poszukiwawczy w przypadku nieobecności ekonomicznie opłacalnych do eksploatacji zasobów gazu to również ryzyko straty często kilkudziesięciomilionowej inwestycji.
Dziękuję za rozmowę.